Niedawno informowaliśmy o problemach ze spłatą zadłużenia, którym musi stawić czoła Portoryko. Wszystko wskazuje na to, że prawdziwe kłopoty kraju dopiero się zaczynają. W porównaniu do Grecji, Portoryko nie ma tyle szczęścia, ponieważ jego wierzyciele okazali się mniej wyrozumiali i oczekują szybkiego uregulowania zobowiązań, nawet kosztem… szkolnictwa.
Jak donosi CNN Money, w mini/ony poniedziałek Portoryko ogłosiło niewypłacalność. Gubernator kraju, Alejandro García Padilla, poinformował, że powołano specjalną grupę ekspertów, która ma opracować plan naprawczy jeszcze przed końcem tego lata. Jednak grupa 34 funduszy hedgingowych, z Fir Tree Partners na czele, nie zamierza czekać tak długo i chce szybciej odzyskać należne im 5 miliardów dolarów. Z ich ustaleń wynika bowiem, że przynajmniej częściowa spłata długu będzie możliwa, jeśli Portoryko wprowadzi zmiany w systemie edukacji. Miałyby one obejmować zamknięcie niektórych szkół, ograniczenie dotacji dla uniwersytetów i zwolnienie części nauczycieli.
Chociaż żądania funduszy hedgingowych wydają się drastyczne, w rzeczywistości mogą okazać się skutecznym rozwiązaniem problemów. Portoryko znalazło się w trudnej sytuacji głównie ze względu na niegospodarność rządzących i nadmierne wydatki, także przeznaczone na edukację. Biorąc pod uwagę fakt, że liczba studentów w Portoryko w okresie od 2004 roku do roku 2013 zmalała o 25 proc., czyli o 200 tysięcy żaków, zaś rządowe wydatki na szkolnictwo wzrosły w tym samym czasie o blisko 40 proc., czyli 1,4 miliarda dolarów, wizja zamykania szkół nabiera sensu.
Niestety nawet tak zdecydowane działania pozwoliłyby na uregulowanie zaledwie niewielkiej część długu, którego całkowita wartość opiewa na ponad 70 miliardów dolarów. Jak poradzi sobie Portoryko? Odpowiedź na to pytanie przyniosą najbliższe dni, jednak z pewnością kraj czeka wiele poważnych zmian.