W odpowiedzi na trwający na Krymie konflikt między Rosją a Ukrainą, zachodnie mocarstwa grożą Moskwie licznymi sankcjami zarówno politycznymi, jak i gospodarczymi. Równocześnie Kreml zapowiada, że w razie potrzeby, zrewanżuje się w ten sam sposób. Biorąc pod uwagę stopień uzależnienia Europy od rosyjskiego gazu, niektórzy obawiają się tzw. “przykręcenia kurka” przez Moskwę. Jednak dziennikarka CNNMoney, Alanna Petroff, przekonuje, że ograniczenie dostaw gazu, przyniosłoby więcej szkód samej Rosji niż krajom odbierającym surowiec. Dlaczego?
Według danych Gazpromu, rosyjskiego koncernu państwowego, będącego największym wydobywcą gazu ziemnego na świecie, w 2013 roku największymi odbiorcami surowca byli Niemcy, Turcja i Polska. Co więcej, o skali uzależnienia Europy od dostaw ze wschodu świadczy między innymi fakt, że Polska importuje z Rosji około 80 proc. zużywanego gazu, zaś Niemcy około 45 proc.. Ponadto, udział Gazpromu na europejskim rynku wzrósł w ciągu minionego roku do 30 proc. z 25,6 proc. w 2012 roku. Mimo to, “przykręcenie kurka” okazuje się bronią obusieczną.
Po pierwsze, słabnąca gospodarka Rosji opiera się przede wszystkim na eksporcie surowców, a wpływy z ich zagranicznej sprzedaży stanowią blisko 70 proc. rocznego eksportu. Gazprom sprzedaje za granicę gaz o wartości ponad 65 miliardów dolarów rocznie, co w przybliżeniu przekracza 10 proc. całkowitego eksportu kraju, a równocześnie generuje około 5 proc. całkowitych wpływów do budżetu z tytułu podatków. W związku z tym konsekwencje przerwania dostaw do Europy najboleśniej odczułaby sama Rosja.
Kolejnym argumentem, który zdaniem Petroff przemawia przeciwko „przykręcaniu kurka” jest ładna pogoda. Zima była wyjątkowo łagodna i już widać pierwsze oznaki wiosny, co oznacza, że popyt na gaz naturalnie spada. Efekt uzyskany w wyniku ograniczenia dostaw gazu byłby więc znacznie mniejszy niż w przypadku miesięcy zimowych. Zwłaszcza, że brak srogich przymrozków w ostatnim czasie, pozwolił Europie zgromadzić spore zapasy surowca, dzięki czemu poradzenie sobie z chwilowym brakiem dostaw byłoby łatwiejsze. Wreszcie “przykręcenie kurka” z pewnością przyspieszyłoby działania Europy zmierzające do uniezależnienia się od surowca z Rosji. Sankcje stosowane przez Kreml byłyby impulsem do dynamicznego rozwoju między innymi w obszarze wydobycia i wykorzystania gazu łupkowego.
Argumenty dziennikarki brzmią rozsądnie, szczególnie jeśli uwzględnia się fakt, że Gazprom jest “dojną kroją” moskiewskich władz. Patrząc z tej perspektywy można wyzbyć się poważniejszych obaw dotyczących zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego Europy. Niestety, jak pokazują ostatnie wydarzenia, nie zawsze wybory rosyjskiej władzy są rozsądne.