W grudniu ubiegłego roku dumni Szwedzi musieli przełknąć gorzką pigułkę. Jedna z ich gospodarczych pereł w koronie‒firma SAAB ogłosiła bankructwo. Zanosiło się na to od dawna, a „gwoździem do trumny” była sprzedaż firmy dwa lata temu duńskiemu konsorcjum Skyper. Od tego czasu to była już równia pochyła… Wystarczy powiedzieć, iż w 2006 roku SAAB sprzedał 133 tysiące samochodów, w 2008 roku było to już 93 tysiące, a rok później niecałe 26 tysięcy. Wydawało się, że marka zniknie na dobre, jednakże ostatnio pojawiło się światełko w tunelu. Komisarz zarządzający SAAB‒em po jego upadłości poinformował o zawarciu transkacji sprzedaży firmy. Nabywcą okazała się szwedzko‒chińska grupa kapitałowa NEVS (National Electric Vehicle Sweden). Jak sama nazwa wskazuje, NEVS działa w segmencie urządzeń elektrycznych i nic dziwnego, że zamierza przekształcić SAAB‒a w producenta samochodów o takim właśnie napędzie.
Ciekawostką jest, że nie podano do publicznej wiadomości ceny jaką za bankruta zapłaciło NEVS. Z oświadczenia zarządcy komisarycznego SAAB‒a wynika jednakże, iż firma posiada obecnie środki na pokrycie jednej trzeciej swoich zobowiązań ocenianych na 13 miliardów koron szwedzkich (ok. 2 miliardy dolarów).
Uwagę szwedzkich komentatorów zwraca fakt, iż szefem konsorcjum NEVS jest Kai Johan Jang‒chiński biznesmen ze szwedzkim obywatelstwem. Nie byłoby w tym być może nic dziwnego, gdyby nie to, że w 2010 roku inną szwedzką eksportową markę (Volvo) przejął chiński holding China’s Greely Automobile Holdings. Niektóre komentarze w szwedzkiej prasie wyrażają zaniepokojenie oddaniem szwedzkiego przemysłu motoryzacyjnego w „obce ręce”, a szczególnie faktem, iż są to „chińskie ręce”.
SAAB zatrudnia obecnie ok. 3 tysiące pracowników, większość w swojej głównej siedzibie w Trollhattan w zachodniej Szwecji. Właśnie tam powstanie zakład, który ma rozpocząć nową, „elektryczną” erę w historii SAAB‒a.
Wypada mieć nadzieję, że tym razem los będzie łaskawy dla tej zasłużonej marki. Odkąd w 1989 roku część udziałów w firmie przejął amerykański General Motors, SAAB stopniowo popadał w coraz większe kłopoty. Dziś SAAB ma już trzeciego właściciela w ciągu ostatnich 5‒ciu lat i oby sprawdziło się w tym przypadku przysłowie „do trzech razy sztuka”.