Według wstępnych oszacowań Centralnego Banku Wenezueli w 2012 roku inflacja w kraju wyniosła 19,9%. Wbrew pozorom jest to wynik niższy niż się spodziewano, osiągnięty dzięki ścisłej kontroli cen. Równocześnie przedstawiciele biznesu są przekonani, że w długim okresie warunki te są nie do utrzymania.
Już niemal tradycyjnie w krajach Ameryki Łacińskiej inflacja jest najwyższa, zaś celem Banku Centralnego w Wenezueli było osiągnięcie w 2012 roku poziomu inflacji między 22 a 25%. Z myślą o redukcji inflacji, za rządów prezydenta Hugo Chaveza, ograniczono ceny wielu dóbr konsumpcyjnych i rzeczywiście wzrost ogólnego poziomu cen okazał się niższy, niż przewidywano. Pod koniec 2011 roku, kiedy ceny wzrosły o 27,6%, rząd wprowadził rozszerzony system kontroli regulujący ceny produktów, począwszy od kosmetyków aż po mięsa. To pomogło utrzymać ceny w ryzach w roku wyborczym, kiedy wydatki rządowe na programy pomocy społecznej, między innymi na budowę domów dla ubogich i comiesięczne wypłaty dla samotnych matek, były bardzo wysokie.
Niestety analitycy prognozują przyspieszenie inflacji w 2013 roku, gdyż Wenezuelę czeka w dewaluacja boliwara. Dewaluacja polega na obniżeniu sztywnego kursu waluty narodowej wobec innych walut przez narodowy bank centralny, co oznacza, że w przypadku Wenezueli za jednego dolara trzeba będzie zapłacić więcej boliwarów. Podobne działanie promuje eksport – w kraju Chaveza szczególnie eksport ropy – jednak równocześnie wzrośnie koszt importu podstawowych dóbr konsumpcyjnych.
Zgodnie ze wstępnymi szacunkami wenezuelska gospodarka w mijającym roku wzrosła o 5,5%, a wśród najbardziej rozwijających się branż znalazła się branża budowlana. Mimo to przedsiębiorcy twierdzą, że ścisła kontrola umożliwiła utrzymanie cen na sztucznie zaniżonym poziomie i obawiają się jeszcze wyższej inflacji.