Dzięki popularnym obecnie mediom społecznościowym, do naszych “znajomych” należy znaczenie więcej osób niż byłoby to możliwe bez użycia Internetu. Poza korzyściami towarzyskimi, bogate sieci kontaktów stwarzają szansę atrakcyjnego zaprezentowania się w świecie zawodowym. Peter Bowes, dziennikarz BBC, tłumaczy, w jaki sposób właściwie wykorzystać tę okazję.
Rekruterzy coraz częściej uzupełniają swoją wiedzę na temat kandydatów do pracy, przeszukując ich profile na portalach społecznościowych – głównie na Facebooku, rzadziej na Pinterest, Instagramie czy Twitterze. Jednak serwisem najbardziej popularnym wśród head-hunterów oraz wśród poszukujących pracy pozostaje LinkedIn, z którego korzysta około 260 milionów użytkowników na całym świecie. Nie trzeba znać wszystkich – analizy prowadzone przez portal sugerują, że magiczna liczba znajomych, która otwiera drogę do kariery to pięćdziesiąt osób. Okazuje się, że dzięki połączeniom drugiego rzędu, czyli uwzględniającym pośrednictwo naszych znajomych, szansa zainteresowania pracodawcy jest całkiem spora.
Należy jednak stosować się do obowiązujących na portalu zasad, zgodnie z którymi wysyłanie zaproszeń do nieznajomych jest w złym tonie. Jeśli użytkownik, którego chcemy poznać należy do grona znajomych osoby z listy naszych kontaktów, mile widziane jest, aby to ona nas przedstawiła. Chociaż relacje panujące między użytkownikami są swobodne, warto o tym pamiętać i zrobić dobre pierwsze wrażenie. Co więcej, według Sachin Reki, pracującej dla LinkedIn, duże znaczenie ma także odpowiednio profesjonalne zdjęcie profilowe. Okazuje się, że konta użytkowników publikujących stosowne zdjęcia, są jedenaście razy częściej odwiedzane.
Równocześnie nie można zapomnieć o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą obecność na portalach społecznościowych. Niestety zdarza się, że zdjęcia dokumentujące zbyt beztroski czas wakacji albo wieczorne imprezy, mogą stać się przyczyną… utraty pracy.